Liczba wyświetleń

Szukaj na tym blogu

10 czerwca 2020

CZAR PRYSŁ


Z pamiętników podchorążych.


    Wielu podchorążych zafascynowanych służbą w jednostkach specjalnych odbywało praktyki w batalionach i pułkach wojsk powietrzno-desantowych oraz obrony wybrzeża. Latem 1973 roku na praktykę do 15 Pułku Obrony Wybrzeża w Gdańsku Wrzeszczu, skierowany został ogniomistrz podchorąży Jacek Tomczak z 44 plutonu podchorążych.

     Praktyka podchorążego zbiegła się z ćwiczeniami Układu Warszawskiego ,,Tarcza 73’’. Otrzymał przydział na stanowisko dowódcy pierwszego plutonu ogniowego 120 mm moździerzy. Wówczas w pułkach desantowych moździerze transportowano na skrzyniach ładunkowych starów 660. Pułk zaokrętowano na okręty desantowe (ODS-y) w Słupsku i po kilku godzinach spędzonych w morzu, flotylla okrętów zbliżyła się do brzegów jednego z nadmorskich poligonów dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD). Pierwsze do wody zeszły czołgi PT-76, po nich ODS-y opuściła piechota, na końcu artyleria, czyli bateria moździerzy z 15 pułku desantowego. Marynarz badający grunt stwierdził, że grunt sięga 110 cm  i pojazdy bez problemu dotrą do brzegu. Gdyby sięgnął łatą metr dalej, głębokość do dna wynosiła już ponad 1,5 m.

     Pierwszy z pokładu okrętu ruszył wóz dowodzenia z dowódcą baterii, ale po kilku metrach utknął w wodzie. Ten sam los spotkał kolejne pojazdy, których marynarze chcieli się jak najszybciej pozbyć. Po zjechaniu ostatniego stara, okręt podniósł platformę dziobową i odpłynął w głąb morza.

     Przez nieuwagę marynarza, bateria 120 mm moździerzy utknęła w morzu a piechota została pozbawiona wsparcia ogniowego. Fale morskie, co chwilę ,,wymywały’’ z zalanych starów sprzęt a na plażach nie było już żywego ducha. Z dramatycznej sytuacji baterię wybawili żołnierze radzieckiej jednostki technicznej, która w tym czasie zjawiła się na plaży. Gąsienicowe pojazdy dość szybko wyciągnęły stary z morza i potem pomknęły w kierunku toczących się ,,walk’’. Łączności z pułkiem nie było. Radiostacje nie działały, bo ,,siadły’’ akumulatory zalane przez morską wodę. Samochodów też nie udało się uruchomić przez zalane wodą akumulatory i filtry, które zassały wodę.

     Przez trzy kolejne dni artylerzyści pozbawieni łączności, głodni i bez jakichkolwiek szans na dotarcie do wyznaczonego rejonu, pozostawali na plaży. Odnalazła ich załoga śmigłowca wysłanego do poszukiwań przez dowódcę 7 Dywizji Obrony Wybrzeża. Kierownictwo ćwiczenia zorientowało o zaginięciu   baterii dopiero, gdy wywołana do otwarcia ognia nie dała znaku życia. Ale widocznie „spisano ją” na straty. Baterię przyholowano do miejsca zbiórki, gdy uczestniczący w manewrach żołnierze Układu Warszawskiego (UW) … kończyli defiladę.

     Udział w manewrach UW zniechęcił podchorążego Tomczaka do służby w ,,niebieskich beretach’’, pomimo kuszących propozycji ze strony dowódcy pułku i atrakcyjnego garnizonu, jakim był bez wątpienia Gdańsk. 
 _________________________________________________________________________________________________


Na stanowisku ogniowym 122 mm haubicy. Zajęcia z działoczynów. 
Drugi od lewej pchor. Tadeusz Pisz, obok pchor. Roman Maconko, 
hełm trzyma pchor. Romuald Marcinkiewicz, rękę na lufie trzyma pchor. Jan Kuc 
a za nim z ręką na kolanie pchor. Sławomir Sacharuk.

1 komentarz:

  1. Dobre! Natomiast ja byłem zafascynowany służbą w wojskach powietrzno-desantowych do tego stopnia, że przed promocją przeszedłem odpowiednie badania i uzyskałem wpis w książce zdrowia "zdolny do służby w wojskach powietrzno-desantowych. Wtedy służyłbym w rodzinnych stronach. Jednak odradzono mi to skutecznie, wpływ na to miała też płeć żeńska.

    OdpowiedzUsuń