Liczba wyświetleń

Szukaj na tym blogu

06 maja 2020

PODRÓŻE KSZTAŁCĄ #7

KALIFORNIA NIEOCZEKIWANIE W MARCU

Marzec 2015


Garść faktów

Ponieważ o tej Kalifornii i innych stanach będzie sporo jeszcze, więc zaznaczam, że nie jest to materiał stricte przewodnikowy a raczej osobisty zbiór spostrzeżeń autora ilustrowanych zdjęciami. Informacji encyklopedycznych na temat USA nigdzie przecież nie brakuje. Zatem, teraz tylko podstawowe dane o tym najbogatszym stanie: powierzchnia prawie 423 tysiace km2, ludność prawie 40 milionów, San Francisco ma 853 tysiące mieszkańców, a wiec mniej niż Kraków, największe miasto stanu to oczywiście Los Angeles (ok. 4 miliony mieszkańców), ale stolicą jest małe Sacramento na północny wschód od SF; Kalifornia jest trzecim co do wielkości stanem, większe są tylko Alaska i Teksas, jak wiemy na południe SF jest zagłębie nowoczesnych technologii, Dolina Krzemowa, ale też Kalifornia produkuje 1/3 żywności w USA. I jeszcze język, zwróciliście Państwo uwagę na nazwy własne, takie jak San Francisco, Los Angeles, Contra Costa, Sausalito, Sacramento, Presidio itd., to wszystko spuścizna po Hiszpanach/Meksykanach i zakładanych przez nich misjach katolickich kiedy parli na północ wzdłuż Pacyfiku. A co było potem, to już miejsce na kolejny felieton...

------

          Tak bardzo się srożyłem z powodu faktu, że nie ma wzajemności między USA a Polską jeśli chodzi o zasady podróżowania, nawet mówiłem sobie, że nie polecę tam dopóki wizy nie zostaną zniesione,  ale okoliczności zmusiły mnie do postarania się własnie o wizę. Dobrze, że obyło się bez żadnych problemów.

Bałem się lotu przez ocean, ale poszło gładko. Zatem z Pyrzowic (katowickie lotnisko) via Frankfurt i potem już bezpośrednio 11 godzin do San Francisco. Lot długi, ale Lufthansa nie skąpiła trunków, więc znieczulałem się jak należy... Nad Kanadą było duże okno w chmurach, więc widziałem bezkresne obszary pokryte lodem a potem zielonymi lasami. Lotnisko w SF przywitało mnie letnią aurą. Jak rozwodziłem się na temat pogody w moich relacjach, to niektórzy przyjaciele z Polski wkurzali się jak meldowałem, że było tutaj w marcu ponad +25 stopni, a w BB deszcz ze śniegiem.
       
          Rozpoznaję wiele krzewów, które u nas rosną w ogródkach, jak rozmaryn, ale te tutaj są gigantyczne, poza tym piękne kamelie, kufliki (nazywamy je z Ulą wyciorami, bo taki mają kształt), czerwone sekwoje... Większe zwiedzanie parków narodowych dopiero przed nami, samo San Francisco (SF) jest warte włóczęgi.

          Byliśmy z Ulcią w Legion of Honor (mieści się tam Muzeum Sztuk Pięknych) i trafiliśmy na interesującą dużą wystawę malarstwa francuskiego. Przez słynny Golden Gate Bridge jechaliśmy kilka razy i oglądaliśmy ten symbol miasta z dwóch stron. Za przejazd się płaci, Są bramki takie jak u nas na autostradach, ale płaci się tylko w jedną stronę, to znaczy wjeżdżąjąc do San Francisco. Podobne zasady są na pozostałych mostach łączących miasto ze wschodnim wybrzeżem  zatoki. Zwiedzaliśmy też fotyfikacje i stanowiska artylerii nabrzeżnej zwrócone w stronę Japonii... Na Alcatraz nie wybraliśmy się, bo Ulcia powiedziała, że to nic ciekawego, chociaż z daleka wygląda filmowo.
 Urocze są pełne winnic i winiarni doliny Napa i Sonoma. Ciąg dalszy nastąpi...


Most Golden Gate widziany ze wzgórz hrabstwa Marin. SF po lewej.
Napa. Dawny klasztor, teraz winiarnia.
Lubiany przez miejscowych tramwaj, który wspina się po wzgórzach przy pomocy liny umieszczonej między szynami.
Ulica jak w górach na piesze spacery.
W dużym porcie jachtowym Sausalito w północnej części zatoki.


Dzikie indyki na cmentarzu.

Dom na wodzie w Sausalito.

SF to także wieżowce, bo jak wiadomo dominują tutaj niskie kolorowe domki i wille w stylu wiktoriańskim.
Zabudowa przy ulicy Lombard (będzie o tej ulicy jeszcze później).

Ogrody...

Typowa ulica z kościołem na rogu i nowoczesnym centrum w oddali. Kościołów różnych wyznań jest całkiem sporo.

Nie pamiętam nazwy tej "gwiazdki", ale niezły smak taki słodko-kwaśny.

Sekwoja z parku narodowego "Muir Woods National Park" w sąsiednim hrabstwie Marin na północ od San Francisco. W nazwach parków z sekwojami przeważnie jest słowo "redwood". Rzeczywiście mają czerwony odcień.

Redwoods...

Palace of Exploratorium na północy SF. Jak wskazuje nazwa można tutaj coś poodkrywać. Dobre miejsce na rodzinne spacery. Budynki naśladują te nasze historyczne europejskie pałace rzymskie, antyczne greckie etc.




Kamelie to u nas rzadkość, nawet na tarasach. Tutaj są powszechne w ogrodach.

Na plaży oceanu, tego od strony japońskiej...

A to częsty gość parków i ogrodów.

Wiosna w dolinach winnic.

A to białe pnącze u nas może zimować tylko w ciepłym pomieszczeniu.

Wisterię/glicynę spotykamy na każdym parkanie/murze.

To kuflik, spotykany też czesto w basenie Morza Śródziemnego, nazwaliśmy go wyciorem artyleryjskim....


Marek Mars

2 komentarze:

  1. Sympatyczna relacja! Krótko, zwięźle i z bogatym (jak zwykle!) ładunkiem pozytywnej energii, o pięknych fotkach już nie wspomnę ... :-) Czekam na następne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maleńka korekta. Exploratorium, Teatr dla dzieci, przestrzeń wystawowa, a obecnie miejsca do wynajęcia na imprezy mieszczą się w PALACE OF FINE ARTS. Zbudowano go w 1915 na międzynarodową wystawę, to była pierwsza tak monumentalna budowla w San Francisco, po największym trzęsieniu ziemi jakie miało miejsce w 1906.

    OdpowiedzUsuń