BROŃ RAZ DO ROKU ...
Popularne przysłowie, że „każda broń raz do roku strzela
sama” słyszeliśmy przez 4 lata oficerskiej szkoły niemal na każdym kroku.
Późniejsze wojskowe życie potwierdziło w całej rozciągłości jego słuszność. Najszybciej o tym przekonał się podchorąży Jan Wołczyk, bo
już na pierwszym roku studiów. Może nie do końca w takiej formie jak brzmi
powiedzenie, ale jak zawsze podkreślał, miał dużo szczęścia, że tak się nie
stało. Podchorąży był bardzo zafascynowany wszelką bronią, a szczególnie
pistoletami. Uwielbiał strzelać, ale także poznawać poszczególne części,
rozkładać, czyścić czy konserwować. Dlatego też, gdy dowódca plutonu wracający
ze strzelnicy i spieszący się na odprawę, rzucił na łóżko kaburę z pistoletem z prośbą o wyczyszczenie, podchorąży Wołczyk był pierwszym, który
się do niej dobrał.
I pierwsze co zrobił po wyciągnięciu pistoletu z kabury, to
odbezpieczył, przeładował (wprowadzając tym samym nabój do komory) i odłączył
magazynek. Nie oddał strzału kontrolnego, ale zaczął celować do kolegów
chodzących po pokoju.
- Jasiu przestań,
broń raz do roku strzela sama – koledzy jak tylko mogli schodzili mu z
linii celowania i przestrzegali przed konsekwencjami – wiesz przecież, że z
broni do ludzi nie wolno celować.
Podchorąży Wołczyk jednak nie odpuszczał, tłumacząc, że
przecież nie ma magazynka, to broń nie wystrzeli. Na dowód tego, że nie ma
pocisku odciągnął z wielką energią zamek pistoletu. Pękaty, 9 mm pocisk z
wypolerowaną mosiężną łuską poszybował pod sufit i koziołkując upadł na łóżko. Obok z pistoletem w dłoni padł blady podchorąży Jan Wołczyk. Nie zemdlał, ale długo
nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa.
- Właśnie miałem pociągnąć za spust jak do ciebie celowałem
– wyznał później prosto w oczy koledze, z którym 5 lat uczył się w Technikum
Hutniczym w Zawierciu – jak o tym pomyśle, to robi mi się słabo. Już nigdy,
nigdy nie będę celował do ludzi.
Nie tylko więcej nie celował, ale wręcz nie znosił, gdy ktoś inny
próbował to robić.
_______________________________________________________________
Zdjęcie z lewej:
Podchorąży Jan Wołczyk podczas spartakiady szkół oficerskich w Dęblinie (1973
rok). Zdjęcie z prawej: Rok 1971. Poligon toruński - przygotowanie do
strzelania z 85 mm armaty przeciwpancernej do ruchomej makiety czołgu – pocisk
„czyszczą” starszy kapral podchorąży Jan Wołczyk (z prawej) oraz starszy kapral
podchorąży Stanisław Zatwarnicki.
Rok 1970. Zajęcia z taktyki – od prawej: podchorąży Jan
Wołczyk, Zdzisław Choiński, Ryszard Rogoń, w mundurze dowódca plutonu ppor.
Henryk Buryta, dalej podchorąży Jan
Więcek, Tadeusz Szczerkowski, Jan Iwon, Stanisław Zatwarnicki i nieznany
podchorąży.
_________________________________________________________________________________________
W Orzyszu w ośrodku szkolenia artylerii był taki czas, że kończyła się tam generalnie artyleria i zostało, nie wiem dlaczego, sporo amunicji do 85 mm armat. Znalazła sie też armata. Zorganizowano nam strzelanie na poligonie, który był dosłownie za płotem. Zebrano wykładowców (na koniec i ja nim zostałem), dowódców pododdziałów i było strzelanie do makiet czołgów, ale i do wraków. Atmosfera była luźna, były jakieś konkursy, zakłady...
OdpowiedzUsuń