Liczba wyświetleń

Szukaj na tym blogu

15 lipca 2020

BROŃ RAZ DO ROKU

Z  pamiętników  podchorążych.
BROŃ  RAZ  DO  ROKU  ...



Popularne przysłowie, że „każda broń raz do roku strzela sama” słyszeliśmy przez 4 lata oficerskiej szkoły niemal na każdym kroku. Późniejsze wojskowe życie potwierdziło w całej rozciągłości jego słuszność. Najszybciej o tym przekonał się podchorąży Jan Wołczyk, bo już na pierwszym roku studiów. Może nie do końca w takiej formie jak brzmi powiedzenie, ale jak zawsze podkreślał, miał dużo szczęścia, że tak się nie stało. Podchorąży był bardzo zafascynowany wszelką bronią, a szczególnie pistoletami. Uwielbiał strzelać, ale także poznawać poszczególne części, rozkładać, czyścić czy konserwować. Dlatego też, gdy dowódca plutonu wracający ze strzelnicy i spieszący się na odprawę, rzucił na łóżko kaburę z pistoletem z prośbą o wyczyszczenie, podchorąży Wołczyk był pierwszym, który się do niej dobrał. 

I pierwsze co zrobił po wyciągnięciu pistoletu z kabury, to odbezpieczył, przeładował (wprowadzając tym samym nabój do komory) i odłączył magazynek. Nie oddał strzału kontrolnego, ale zaczął celować do kolegów chodzących po pokoju. 

- Jasiu przestań,  broń raz do roku strzela sama – koledzy jak tylko mogli schodzili mu z linii celowania i przestrzegali przed konsekwencjami – wiesz przecież, że z broni do ludzi nie wolno celować.

Podchorąży Wołczyk jednak nie odpuszczał, tłumacząc, że przecież nie ma magazynka, to broń nie wystrzeli. Na dowód tego, że nie ma pocisku odciągnął z wielką energią zamek pistoletu. Pękaty, 9 mm pocisk z wypolerowaną mosiężną łuską poszybował pod sufit  i koziołkując upadł  na łóżko. Obok z pistoletem w dłoni padł blady podchorąży Jan Wołczyk. Nie zemdlał, ale długo nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa.

- Właśnie miałem pociągnąć za spust jak do ciebie celowałem – wyznał później prosto w oczy koledze, z którym 5 lat uczył się w Technikum Hutniczym w Zawierciu – jak o tym pomyśle, to robi mi się słabo. Już nigdy, nigdy nie będę celował do ludzi. 

Nie tylko więcej nie celował, ale wręcz nie znosił, gdy ktoś inny próbował to robić.
_______________________________________________________________ 




Zdjęcie z lewej: Podchorąży Jan Wołczyk podczas spartakiady szkół oficerskich w Dęblinie (1973 rok). Zdjęcie z prawej: Rok 1971. Poligon toruński - przygotowanie do strzelania z 85 mm armaty przeciwpancernej do ruchomej makiety czołgu – pocisk „czyszczą” starszy kapral podchorąży Jan Wołczyk (z prawej) oraz starszy kapral podchorąży Stanisław Zatwarnicki.



Rok 1970. Zajęcia z taktyki – od prawej: podchorąży Jan Wołczyk, Zdzisław Choiński, Ryszard Rogoń, w mundurze dowódca plutonu ppor. Henryk Buryta,  dalej podchorąży Jan Więcek, Tadeusz Szczerkowski, Jan Iwon, Stanisław Zatwarnicki i nieznany podchorąży.

_________________________________________________________________________________________

1 komentarz:

  1. W Orzyszu w ośrodku szkolenia artylerii był taki czas, że kończyła się tam generalnie artyleria i zostało, nie wiem dlaczego, sporo amunicji do 85 mm armat. Znalazła sie też armata. Zorganizowano nam strzelanie na poligonie, który był dosłownie za płotem. Zebrano wykładowców (na koniec i ja nim zostałem), dowódców pododdziałów i było strzelanie do makiet czołgów, ale i do wraków. Atmosfera była luźna, były jakieś konkursy, zakłady...

    OdpowiedzUsuń