LIPCOWA PODRÓŻ
Już jesteśmy po IX Zjeździe, podczas którego spotkaliśmy się po dwóch latach pandemii, która wciąż jednak trwa. Tym niemniej, udało się. Nawet zobaczyliśmy nowe twarze. Niektórych zmogły choroby i należy mieć nadzieję, że podreperują zdrowie i dołączą do nas za rok. Jak to na zjeździe, w pokojach hotelowych już w przeddzień dnia oficjalnego rozmawialiśmy, potem pod pomnikiem Bema, na poligonie, w trakcie zabawy i niektórzy jeszcze w niedzielę wieczorem przed poniedziałkowym (tak!) rozstaniem. Część z nas, emerytów, ma jakieś hobby, wielu z nas para się pracą społeczną, inni pracują jeszcze zawodowo, a jeszcze inni intensywnie podróżują, bo wcześniej nie było to możliwe w takim zakresie o jakim marzyli.
Zdjęcia z naszej podróży, która trwała 23 dni, znaleźć można w mediach społecznościowych, więc tym razem będzie to taki wielki skrót i wybrane zdjęcia dla tych, ktorzy tylko tutaj zaglądają.
Słyszeliśmy o antyszczepionkowcach i cóż można powiedzieć, ano to, że na początku lipca nasi sąsiedzi Słowacy byli bardzo spanikowani i na granicy w Zwardoniu mielibyśmy problem gdybyśmy nie mieli certyfikatów szczepień. To samo z wyjazdem do Londynu we wrześniu, ale o tym później.
Zatem, po kolei o tym jak przebiegała nasza podróż. Ilekroć pędzilismy na południe Europy, to BRATYSŁAWA zawsze zostawała nam do zobaczenia na jakieś nieokreślone kiedyś czy przy okazji. Tym razem nie odpuściliśmy i już wcześniej zamówiliśmy tam hotel. No bo jak to, nie poznać choćby z grubsza stolicy sąsiadów, w końcu mieszkamy blisko granicy. Właściwie to cała nasza lipcowa podróż ułożyła się pod znakiem podziwiania pięknych przykładów architektury secesyjnej czy też modernizmu jak kto woli. Nie inaczej było też w Bratysławie, piękny Niebieski Kościół oglądaliśmy ze wszystkich stron. Jest tam na pewno co zobaczyć: zamek, rynek jeden i drugi, ostały się dwie synagogi, wreszcie niedaleko malownicze ruiny zamku Devin w widłach Dunaju i Morawy. Bratysława jest stolicą od niedawna, wcześniej było to nieco prowincjonalne miasto Monarchii Austro-Węgierskiej, ale z burzliwą historia. Odnotowaliśmy z zainteresowaniem, że granica z Austrią przebiega na południowych przedmieściach naddunajskiego grodu.
Zamek nad Dunajem miał bardzo burzliwe dzieje. Strawił go w dużym stopniu pożar (epoka napoleońska) i zostało bardzo mało historycznych artefaktów do pokazania po odbudowie. |
Historyczne mury starego miasta i katedra. |
Taka perełka architektoniczna zwana Niebieskim Kościołem. |
Budynków w tym stylu jest sporo. |
Ruiny zamku Devin w widłach Dunaju i Morawy. |
Okazuje się, że jednak skrótowo nie będzie, bo zanim pojedziemy do Miskolca, to jeszcze wpadniemy na obiad do Austrii. Cierp zatem drogi Czytelniku, będzie więcej, ale obiecuję, że krótkich artykułów.
W trakcie tej trzydniówki słowackiej wyskoczyliśmy właśnie do EISENSTADT. I tutaj na granicy zastaliśmy austriacki porządek, a jakże, trzeba było pokazać certyfikat unijny, ba, nawet w restauracji kelner poprosił o to... Tam zobaczyliśmy pałac Esterhazy'ch i uroczą starówkę. Odnotujmy jeszcze, że jest tam dom Józefa Haydna.
Pałac Esterhazy'ch. |
Marek Mars
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz